Rozpoczęcie skończyło się o 12:30. Na stacji, na której miałam wsiąść razem z różowowłosym, doszło do wypadku, także wszystkie odjazdy zostały odwołane. Było to jedyne metro, które jechało do mojej dzielnicy, więc nie pozostało nam nic innego, jak wracać na pieszo. Nie śpieszyliśmy się. Miło nam się gadało. Po drodze nawet weszliśmy do KFC. Nie przypuszczałam, że ten chłopak jest w stanie tyle zjeść. Potem przybiegła jakaś dziewczyna. Miała granatowe włosy i była drobna oraz płaska. Zupełnie jak ja. Mówiła coś o schwytaniu jakiegoś chłopaka. Nastu od razu z nią pobiegł. Nie dostałam nawet wyjaśnień, no ale cóż.
Po raz kolejny wspięłam się na murek. Dobrze, że sąsiedzi mnie znali. Jeszcze by pomyśleli, że jestem magiem i okradam kolejnych bogaczy. Już wystarczająco miałam na głowie. I jeszcze to pytanie różowowłosego. Nie zadał go już ponownie, a ja nie miałam odwagi się zapytać, o co mu chodziło. Czemu sobie w ogóle tak pomyślał? Czy jestem aż tak dziwna, że można mnie pomylić z magiem? A może jestem agresywna, tak jak oni?
Zeskoczyłam na ziemię. Mimo, że ogrodzenie nie jest wysokie, poczułam ból w nogach. Przeważnie nawet nie zwracałam na niego uwagi, jednak prawie dwugodzinne wracanie do domu robi swoje. Jeszcze doliczyć kilka godzin zwiedzania z Natsu najbliższych miejsc...
-*-*-*-
Siedziałam na stołku barowym. Moje włosy opadały na ciemny blat. Przede mną stała w połowie opróżniona szklanka z colą. Głośno puszczana muzyka kuła mnie w uszy. Zwłaszcza, że był to gatunek, którego nienawidziłam.
-Dwa razy whisky.
Kobiecy głos wyrwał mnie z zadumy. Brązowowłosa kobieta przysiadła się obok mnie. Na jej policzkach było widocznie widać rumieńce, a fiołkowe oczy zalotnie spoglądały na mężczyzn wokół. Na rzęsach znajdowało się tyle tuszu, że można było pomyśleć, że sztorm na morzu jest wtedy, gdy ona mruga. Czarnymi obcasami pukała o podłogę w rytm muzyki. Przez prześwitującą bluzkę można było zobaczyć czarny tatuaż. Od razu skojarzył mi się Atsuchi. Byłam wręcz pewna, że mój brat ma podobny.
-Trzymaj - powiedziała kobieta, podając mi alkohol.
-Nie piję - moja stanowcza odpowiedź najwidoczniej ją nie obchodziła. Z kieszeni beżowych spodenek wyciągnęła telefon i zaczęła pisać sms'a.
Powoli zeszłam ze stołka. Nie chciałam, żeby brązowowłosa mnie zauważyła. Była nieźle pijana, a wiedziałam, co alkohol może zrobić z ludźmi.
-Hej, czekaj!
Odwróciłam się do niej. Patrzyła się na mnie trochę posępnym spojrzeniem. W dłoni trzymała talię kart. Nie wyglądały, jak wszystkie inne. Miały niebiesko-złoty kolor. Jedna z nich była odwrócona do mnie przednią stroną. Widniał na niej napis w nieznanym mi języku.
-Przepowiedzieć ci przyszłość? - jej pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu. Już jej chciałam powiedzieć, że nie wierzę w takie typu rzeczy, lecz przypomnieli mi się magowie. Skoro oni istnieją, to czemu przepowiednie mają nie być prawdziwe?
-Ok. - moja krótka odpowiedź musiała ją zadowolić. Ukazała w uśmiechu swoje perłowe zęby i wstała na równe nogi.
-Chodź. - rzuciła przez ramię. Przepychała się przez ludzi na chwiejnych nogach, a ja podążałam za nią niczym wierny pies. Na jej smukłe nogi i kształtne ciało spoglądało wielu mężczyzn. Niektórzy próbowali zwrócić uwagę kobiety, jednak na marne. Mnie wszyscy mieli w nosie. Ale w sumie to nawet lepiej. Niezbyt mi się widziały obleśne spojrzenia jakiś obcych gości.
Weszłyśmy do pomieszczenia. Gdy brązowowłosa zamknęła za mną drzwi, nie było już słychać muzyki. Tak jakby wcale nie grała. Na podłodze była masa dywanów, przedstawiających wizerunki czegoś w rodzaju hybrydy zwierzęcia z człowiekiem. Ogromne okna zostały przysłonięte czerwono-różowymi zasłonami. Jedyne meble, które znajdowały się w pokoju to okrągły stolik o czekoladowym kolorze oraz dwa podobne do niego krzesła. Bogato zdobiony świecznik napełniał pomieszczenie ciepłym, ale jednocześnie tajemniczym światłem. Brązowowłosa usiadła, a ja niepewnie zrobiłam to samo. Rozłożyła karty wzdłuż stołu. Gdy przyjrzałam im się lepiej, stwierdziłam, że są naprawdę piękne. Jak nie z tego świata. Niektóre z nich były odkryte. Krajobrazy i postacie były czymś, czego po prostu nie potrafiłam nazwać. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Karta, która znajdowała się najbliżej mnie przedstawiała coś w rodzaju kwiatu. Z prawej strony był on czarno-czerwony, muskany przez płomienie, zaś jego lewa część miała kolor złoto-biały i emanowała światłem. Wydawało mi się, że obraz przedstawia życie i śmierć, a nawet niebo i piekło. Znaki wygrawerowane na złoto napełniały mnie niepokojem.
-Skup się!
Posłuchałam rozkazu. Przeniosłam swój wzrok na kobietę. W momencie jednak tego pożałowałam. Jej fiołkowe oczy już nie były takie ciepłe, a chłodne i pełne agresji. Złapałam się za skronie. Ból zaczął rozsadzać moją głowę.
Tata... Atsuchi... James...
Powoli zaczęłam tracić wzrok.
Pogrzeb... Mama... Rodzeństwo...
Czułam, że zaraz zwymiotuję.
Magowie...
Sekundy wydawały mi się takie długie.
Życie...
-Skup się! - po raz kolejny ten sam rozkaz. Tym razem nie potrafiłam go wykonać.
Śmierć...
Ból się jeszcze bardziej nasilił.
Niebo...
-Co... to jest...? - o dziwo udało mi się zadać pytanie.
Bóg...
-Przestań... - czułam łzy, spływające po moich policzkach
Walka... Krew... Wrogowie... Magia...
-Przestań! - mimo bólu próbowałam powiedzieć to stanowczo.
Ogień... Gwiazdy... Lód... Jasny snop światła...
-PRZESTAŃ! - chyba pierwszy raz tak głośno krzyczałam.
Inny świat...
-BŁAGAM, PRZESTAŃ! - gdyby nie dźwiękoszczelne ściany, już dawno moje krzyki zagłuszyłyby muzykę w barze.
Tata... Atsuchi... James... Pogrzeb... Mama... Rodzeństwo... Magowie... Życie...Śmierć... Niebo... Bóg... Walka... Krew... Wrogowie... Magia... Ogień... Gwiazdy... Lód... Jasny snop światła... Inny świat...
-Prze...stań...
Wizje ustały, ale ból w głowie pozostał. Osunęłam się z krzesła. Czułam pot zmieszany ze łzami. Widziałam wszystko przez mgłę. Widziałam karty porozrzucane po pomieszczeniu. Widziałam podarte zasłony i zbite szyby. Widziałam ledwo już trzymający się płomień świecy i niewzruszoną kobietę. Co tu się stało przez tę minutę? Nagle przestałam czuć i widzieć cokolwiek.
Czy... Ja umarłam...?
-Skup się!
Posłuchałam rozkazu. Przeniosłam swój wzrok na kobietę. W momencie jednak tego pożałowałam. Jej fiołkowe oczy już nie były takie ciepłe, a chłodne i pełne agresji. Złapałam się za skronie. Ból zaczął rozsadzać moją głowę.
Tata... Atsuchi... James...
Powoli zaczęłam tracić wzrok.
Pogrzeb... Mama... Rodzeństwo...
Czułam, że zaraz zwymiotuję.
Magowie...
Sekundy wydawały mi się takie długie.
Życie...
-Skup się! - po raz kolejny ten sam rozkaz. Tym razem nie potrafiłam go wykonać.
Śmierć...
Ból się jeszcze bardziej nasilił.
Niebo...
-Co... to jest...? - o dziwo udało mi się zadać pytanie.
Bóg...
-Przestań... - czułam łzy, spływające po moich policzkach
Walka... Krew... Wrogowie... Magia...
-Przestań! - mimo bólu próbowałam powiedzieć to stanowczo.
Ogień... Gwiazdy... Lód... Jasny snop światła...
-PRZESTAŃ! - chyba pierwszy raz tak głośno krzyczałam.
Inny świat...
-BŁAGAM, PRZESTAŃ! - gdyby nie dźwiękoszczelne ściany, już dawno moje krzyki zagłuszyłyby muzykę w barze.
Tata... Atsuchi... James... Pogrzeb... Mama... Rodzeństwo... Magowie... Życie...Śmierć... Niebo... Bóg... Walka... Krew... Wrogowie... Magia... Ogień... Gwiazdy... Lód... Jasny snop światła... Inny świat...
-Prze...stań...
Wizje ustały, ale ból w głowie pozostał. Osunęłam się z krzesła. Czułam pot zmieszany ze łzami. Widziałam wszystko przez mgłę. Widziałam karty porozrzucane po pomieszczeniu. Widziałam podarte zasłony i zbite szyby. Widziałam ledwo już trzymający się płomień świecy i niewzruszoną kobietę. Co tu się stało przez tę minutę? Nagle przestałam czuć i widzieć cokolwiek.
Czy... Ja umarłam...?
-*-*-*-
Jak ja uwielbiam tak chamsko kończyć ^^
Przepraszam bardzo, że rozdział taki krótki ;-; I w ogóle za niego przepraszam.
Wiem, nie przyłożyłam się do niego .-.
Jak widać zmieniłam kolor czcionki, mam nadzieję, że teraz tak nie kłuje w oczy XD
Amelcia wyjechała do Warszawy, także musiałam pisać ten rozdział bez niej i bez żadnej konsultacji z nią ;-;
Pewnie dlatego jest taki 2/10 ;-;
Teraz mnie znienawidzicie za niego .--.
Zezwalam na zabicie ;-;
Do zobaczenia miśki (o ile mnie jeszcze nie zatłuczecie)